Złożony cień bojkotu konsumenckiego

Ponieważ publikuję ostatnio od wielkiego dzwonu, a Altergranie i tak nigdy nie pretendowało do miana bloga newsowego, pozwolę sobie sięgnąć do wydarzenia sprzed paru miesięcy. Po pobieżnym przeszukaniu sieci okazało się, że kilka polskich serwisów growych napomknęło o nim w ramach ciekawostki, ale jako że sprawa jest bardzo interesująca i chyba bezprecedensowa, zasługuje, jak sądzę, na nieco szersze omówienie.

W sierpniu w ramach serwisu Xbox Live Arcade ukazała się gra Shadow Complex, nawiązująca do klasyki gatunku platformówka wykonana w technologii 2,5D. Tytuł zebrał pozytywne oceny graczy oraz recenzentów i sprzedał się bardzo dobrze. Na jego sukcesie (wizerunkowym, nie finansowym) zaważył jednak pewien niespodziewany incydent: krótko po premierze na łamach NeoGAF, jednego z największych internetowych forów poświęconych grom, którego zawartość ma często wpływ na branżę elektronicznej rozrywki pojawił się wątek nawołujący do bojkotu gry. Inicjatywa szybko zyskała rozgłos w środowisku graczy i została opisana w licznych artykułach, wywołując gorącą dyskusję na temat sensowności bojkotu.

Shadow Complex

Jaka była jego przyczyna? W powstanie gry pośrednio zaangażowany był Orson Scott Card, popularny i wielokrotnie nagradzany amerykański pisarz s-f. Fabuła Shadow Complex osadzona została w wykreowanym przez niego na potrzeby książki Empire uniwersum i rozgrywała się równolegle do przedstawionych w niej wydarzeń. I tu pojawił się problem: Card nie jest znany wyłącznie ze swojej twórczości literackiej – jako zagorzały mormon aktywnie występuje przeciwko prawom gejów, zasiadając w zarządzie National Organization for Marriage, organizacji działającej na rzecz niedopuszczenia do legalizacji związków osób tej samej płci. W swoich wypowiedziach niejednokrotnie dawał wyraz przekonaniu, że homoseksualizm należy traktować w kategoriach uleczalnej ułomności genetycznej, a uprawomocnienie gejowskich małżeństw oznacza koniec demokracji w Ameryce.

Zaznaczyć w tym miejscu trzeba, że fabuła Shadow Complex w najmniejszym nawet stopniu nie dotyczy jakichkolwiek kwestii związanych z homoseksualizmem. Odpowiedzialne za produkcję gry studio Chair Entertainment i jego właściciel, firma Epic Games, nigdy nie dały się poznać jako propagujące treści homofobiczne. Podobnie poszczególni ich pracownicy. Co więcej, scenariusz do gry napisał Peter David, znany przede wszystkim jako autor komiksów, który z kolei aktywnie działa na rzecz praw gejów, co widoczne jest również na polu jego twórczości (wprowadził na karty komiksów Marvela pierwszą otwarcie homoseksualną parę). Mimo to niektórzy gracze uznali, że poglądy Carda są wystarczającym powodem, by zbojkotować grę. Głównie ze względu na własne sumienie, które nie pozwalało im nabyć produktu w nieznaczny nawet sposób związanego z osobą, która wyznaje ideologię uznawaną przez nich za nie do przyjęcia. Inni argumentowali, że nie kwestionują prawa Carda do posiadania takich a nie innych poglądów, ale przeszkadza im fakt, że pieniądze ze sprzedaży gry, jakie trafią do jego kieszeni, mogą zostać wydane na działalność, celom której się sprzeciwiają. Dla nich redaktor serwisu GayGamer.net miał rozsądną radę: jeśli chcą zagrać w Shadow Complex, niech kupią grę – bo jest tego warta – ale jednocześnie wpłacą niewielką kwotę na konto organizacji działającej na rzecz praw gejów.

Sieciowa debata wokół tej sprawy ujawniła całe spektrum opinii na temat sensowności bojkotu oraz motywacji do jego poparcia bądź odrzucenia. W istocie jej sedno zbudowane jest na bazie dwóch przeciwstawnych stanowisk, które od lat (stuleci!) pojawiają się w sporach związanych z innymi dziedzinami twórczości: czy należy oceniać dzieło w oderwaniu od osoby jego autora, czy też w świetle jego światopoglądu, nawet jeśli nie znajduje on w nim odzwierciedlenia. Rasizm i antysemityzm Wagnera, seksizm Picassa, faszystowskie sympatie Dalego… Dziś te nieprzystające do współczesnych standardów moralnych przekonania tłumaczone są często specyfiką ówczesnych uwarunkowań społeczno-politycznych. Co innego, jeśli twórca wciąż żyje, a jego kontrowersyjne poglądy odnoszą się do kwestii, które nie zostały jeszcze powszechnie potępione. Wyżej podpisana ma jednak nadzieję, i nie jest w niej bynajmniej odosobniona, że w przyszłości dyskryminacja ze względu na orientację seksualną również zostanie zaliczona w ich poczet. A wówczas i Card będzie pewnie rozgrzeszany ze swoich anachronicznych obaw, tym bardziej, że jest naprawdę utalentowanym pisarzem.

Orson Scott Card

Wracając do meritum: sprawa bojkotu Shadow Complex nasuwa pytanie, czy poglądy twórców gier będą w przyszłości coraz częściej mieć wpływ na odbiór ich dzieł, czy też raczej mieliśmy tu do czynienia z jednorazowym incydentem. Dotychczasowa praktyka wskazuje raczej na to drugie. Osoby zaangażowane w powstawanie gier rzadko publicznie wypowiadają się na tematy polityczne, społeczne czy etyczne i zwyczajnie nie znamy ich poglądów. Kilka wyjątków świadczy natomiast o tym, że gracze i tak raczej się nimi nie sugerują. Kiedy John Carmack wyśmiewał ruch zielonych podczas ostatniego QuakeConu, nie było żadnej reakcji ze strony graczy nastawionych proekologicznie. Kiedy serwis GamePolitics opublikował listę ludzi branży, którzy przekazali znaczne sumy na rzecz kampanii podczas ostatnich wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, zwolennicy Obamy nie zbojkotowali Spore dlatego, że Will Wright poparł McCaina.

Z drugiej strony, dzieje się tak pewnie dlatego, że poglądy deweloperów nie znajdują odzwierciedlenia w ich twórczości. Ponieważ jednak coraz większy nacisk kładziony jest na warstwę treściową gier, prawdopodobnie jest jedynie kwestią czasu, zanim zaczną do niej przenikać. A wtedy wydawcy będą musieli brać poprawkę na to, że na wyniki sprzedaży może wpłynąć nie brany przez nich wcześniej pod uwagę czynnik.

Jakkolwiek się stanie, już teraz widać, że unikanie trudnej debaty i zasłanianie się argumentem „to przecież tylko gra” przestaje wystarczać wielu graczom. Świadczy o tym nie tylko dyskusja wywołana bojkotem Shadow Complex, ale też spory wokół samej treści poszczególnych tytułów. Przykładem zeszłoroczne kontrowersje wokół rzekomo rasistowskiego wydźwięku Resident Evil 5, a ostatnio wokół misji No Russian w Call of Duty: Modern Warfare 2 (która zresztą odbiła się szerokim echem również i u nas). Abstrahując od zasadności (bądź jej braku) argumentów obu stron, ważne jest, że takie debaty w ogóle mają miejsce. Tym bardziej, że ich inicjatorami i głównymi uczestnikami coraz częściej bywają osoby nie „z zewnątrz” – atakujące gry z pozycji mniejszych lub większych laików – lecz jak najbardziej „z wewnątrz”: twórcy gier, dziennikarze, sami gracze wreszcie. Lubię myśleć, że syndrom oblężonej twierdzy, nakazujący obronę gier za wszelką cenę i negowanie jakichkolwiek zarzutów pod ich adresem, zaczyna powoli odchodzić do lamusa, a jego miejsce coraz częściej zajmuje wyważona autokrytyka. O ile cenzura nie służy rozwojowi żadnego medium, o tyle rozsądna samoregulacja, pochodząca od osób związanych z nim emocjonalnie i profesjonalnie, jak najbardziej tak – w końcu mało kto zaprzeczy, że gdzieś należy postawić granice, przekroczenie których będzie nawet jeśli nie szkodliwe, to po prostu niesmaczne. Debata nad umiejscowieniem tego „gdzieś” nie będzie mieć końca, ale nie znaczy to, że jest bezowocna, bo po drodze uczymy się, jakie znaczenie mogą mieć gry i na jak różne sposoby oddziaływać na nas i świat nas otaczający. Na przykład, jak w przypadku Shadow Complex, czy decyzja o ich ewentualnym zakupie może pełnić funkcję deklaracji światopoglądowej.

4 thoughts on “Złożony cień bojkotu konsumenckiego

  1. Nikomu rozpasana ideologizacja wszystkiego dookoła nie przyniosła niczego dobrego, to jest pewne. A już na pewno oczekiwanie od gier wideo angażowania się w jakąkolwiek „misję społeczną” jest niestety nieciekawą spuścizną pewnej maniery sprowadzania wszystkiego do polityki, tak mniej więcej od czasów nieszczęsnej Rewolucji Francuskiej. W dodatku mówimy o przypadku naprawdę marginalnych „obiekcji” (bo to wciąż sprawa subiektywna) i zasada o rozdziale dzieła od twórcy jest wciąż najlepszym wyjściem.

    A co ciekawe, ogromna burza, jaka się rozpętała z tego powodu swego czasu pokazuje jak potężne jest lobby pragnące doprowadzić do legalizacji małżeństw homoseksualnych i jak najmniejszy nawet przejaw innego poglądu na tę sprawę jest we współczesnej kulturze powszechnie tępiony. Ironiczne, że jedynym, który jest w tej sytuacji dyskryminowany, jest Orson Scott Card, którego poglądy nie mają NIC wspólnego z Shadow Complex.

    Polubienie

  2. Ja również skłaniam się do zasady rozdziału dzieła i twórcy, ale ponieważ czasy, w których gry były „tylko” rozrywką, oderwaną od współczesnego świata i jego problemów, zaczynają na naszych oczach dobiegać końca, pewna ideologizacja jest nieunikniona. A w związku z tym i kontrowersje – vide sprawa Mercenaries 2 kontra wenezuelski rząd czy dyskutowanego u nas szeroko jakiś czas temu Death to Spies. Kwestie polityczne i etyczne będą coraz częściej podnoszone w rozmowach o grach i ich oddziaływaniu. I nawet jeśli – jak dowodzisz we wpisie o Modern Warfare 2 – niekoniecznie słusznie, jest to chyba znak, że nasze medium dojrzewa.

    Co do bojkotu Shadow Complex, jestem w stanie zrozumieć jego zwolenników, ponieważ wywodzi się on z podobnego źródła, co inne bojkoty konsumenckie. I nie ma przy tym większego znaczenia, że dany produkt sam w sobie nie ma nic wspólnego z praktykami/ideami, którym uczestnicy bojkotu się sprzeciwiają – tak jak buty Nike nie przestają być świetnymi sportowymi butami dlatego, że wyprodukowano je w fabryce, w której łamanie praw pracowniczych jest na porządku dziennym. Chodzi o zamanifestowanie sprzeciwu wobec wątpliwych etycznie i/lub prawnie działań firmy i dokonanie zmian poprzez wywarcie realnego wpływu na jej notowania (społeczne i finansowe).

    Problem w tym, że w przypadku Shadow Complex nie mamy do czynienia z praktykami firmy jako takiej, a jedynie poglądami i działaniami jednej z osób zaangażowanych (dość luźno zresztą) w powstanie gry. Jest to nie do końca fair w stosunku do wszystkich osób, które ciężko pracowały na to, by stworzyć dobrą grę. Z drugiej strony Chair Entertainment i Epic Games powinny liczyć się z tym, że firmowanie produkcji nazwiskiem człowieka działającego aktywnie na rzecz konkretnej polityczno-ideologicznej sprawy może przynieść nieoczekiwane skutki.

    Byłabym też ostrożna z formułowaniem opinii o „potężnym lobby” – nawet jeśli ono istnieje, nie miało nic wspólnego z bojkotem, ponieważ była to inicjatywa całkowicie oddolna. Tępienie najmniejszego nawet przejawu sprzeciwu wobec legalizacji związków osób tej samej płci jest chyba też zbyt daleko idącą diagnozą, zwłaszcza, jeśli przypomnimy sobie, w jakim kraju żyjemy :)

    Polubienie

  3. „ale ponieważ czasy, w których gry były “tylko” rozrywką, oderwaną od współczesnego świata i jego problemów, zaczynają na naszych oczach dobiegać końca, pewna ideologizacja jest nieunikniona.”

    Niekoniecznie, przynajmniej na tyle, na ile „wartość estetyczna” (do wytworzenia której dążą gry, a która definiuje sztukę) może być oderwana od etyki. W każdym razie i tak nie ma to znaczenia przy Shadow Complex – produkcji, która jest akurat tylko rozrywką, w sensie, że nie dotyczy w żaden sposób zarzutów jej przedstawianych (oczywiście o ile OSC nie zawarł w jej fabule elementów swoich poglądów, zakładam, że tak jest).

    „I nie ma przy tym większego znaczenia, że dany produkt sam w sobie nie ma nic wspólnego z praktykami/ideami, którym uczestnicy bojkotu się sprzeciwiają – tak jak buty Nike nie przestają być świetnymi sportowymi butami dlatego, że wyprodukowano je w fabryce, w której łamanie praw pracowniczych jest na porządku dziennym. Chodzi o zamanifestowanie sprzeciwu wobec wątpliwych etycznie i/lub prawnie działań firmy i dokonanie zmian poprzez wywarcie realnego wpływu na jej notowania (społeczne i finansowe).”

    Oczywiście taki rodzaj bojkotu – wznieconego choćby z najbardziej marginalnego powodu – szanuję, toleruję, ale nie to znaczy, że mam go oczywiście pochwalać, sam wiele razy płaciłem artystom, z którymi mi ideologicznie nie po drodze. Zasadność bojkotu wobec prywatnych pogladów, wcielanych w życie zgodnie z demokratycznymi regułami jest oczywiscie dozwolone, ale moim zdaniem nieco fanatyczne.

    „Z drugiej strony Chair Entertainment i Epic Games powinny liczyć się z tym, że firmowanie produkcji nazwiskiem człowieka działającego aktywnie na rzecz konkretnej polityczno-ideologicznej sprawy może przynieść nieoczekiwane skutki.”

    Hmm, ale tu dochodzi zarzut „nierówności szans”, gdyż stopień ideologicznego zaangażowania OSC wydaje się być nie większy niż wielu znanych i cenionych scenarzystów/pisarzy, więc zarzut o nadmiernym zideologizowaniu działalności danej osoby wydaje się trochę fałszywy, obawiam się, że chodzi tu przede wszystkim o podwójnie standardy polityczne.

    „Byłabym też ostrożna z formułowaniem opinii o “potężnym lobby” – nawet jeśli ono istnieje, nie miało nic wspólnego z bojkotem, ponieważ była to inicjatywa całkowicie oddolna.”

    Oczywiście taki wpływ istnieje i oczywiście jest to wpływ pośredni :) Chodzi o pewną atmosferę, rozpędzającą się od jakiegoś nagonkę (vide przykład miss Kalifornii), która tłumi możliwość poważnej, merytorycznej debaty społecznej. Smutne, że inicjuje to strona, która sama doświadczała podobnego ucisku przez wiele lat. Mimo wielu zorientowanych (czasem wręcz skrajnie) lewicowo pisarzy/scenarzystów, ich „skandale” podchwytywane przez media cieszą się dużo mniejszą popularnością.

    Polubienie

  4. Pingback: “Shadow Complex” - recenzja gry

Dodaj komentarz